Naprawdę „Szczęśliwego nowego roku”? Jak można życzyć sobie nawzajem szczęśliwego roku po takim początku w Brazylii, kiedy wszyscy wiemy, że rok 2023 będzie kontynuacją wojny na Ukrainie, morderstw w Iranie, spustoszeń wywołanych przez Covid w Chinach i całej reszty, nie mówiąc już o przyspieszeniu zmian klimatycznych?
A więc „Szczęśliwego Nowego Roku”? Nie, zdecydowanie nie.
Nie śmiem nawet o tym myśleć ani pisać, ale jest całkiem możliwe, że w przyszłym roku nie wszyscy wielcy despoci będą na swoim miejscu. Nie wiem, na którego z nich trafi, ale nie jest całkowicie niemożliwe, że kilku z nich straci władzę. Weźmy na przykład Erdogana.
Wybory w Turcji, która w czerwcu wybiera prezydenta i premiera, podczas gdy inflacja przekroczyła już 120%, a „sułtan”, jak to się mówi, uparcie karmi ją podwyżkami płac i programami mieszkaniowymi, nie mając na to pieniędzy. Podobnie słaby prezydent Xi, choć nie grozi mu negatywny werdykt wydany przy urnach wyborczych. Znaczący był fakt, że musiał on się wycofać w obliczu protestów przeciwko swojej polityce „zero covidu”.
Nie ma już masowych lockdownów, nie ma całodobowych badań, nie ma nic, a w rezultacie epidemia osiągnęła takie rozmiary, że liczba ofiar śmiertelnych jest nie do policzenia w kraju, w którym spada wzrost gospodarczy, wirus rozprzestrzenia się na wieś, a sektor nieruchomości jest w stanie bankructwa.
Jeśli chodzi o irańskiego „Najwyższego Przywódcę”, to ma on tak mało kart politycznych w ręku, że jedyne, co mu pozostało do zastraszenia ludności, to szubienice. Sytuacja Władimira Putina jest jeszcze bardziej krucha niż pozostałych trzech. Ponieważ od 24 lutego poniósł same porażki i upokorzenia, rosyjski prezydent nie jest nikim innym, jak chodzącym po linie linoskoczkiem, choć powszechnie uważa się, że nie może upaść, ponieważ „nie ma opozycji”.
To prawda. Nie ma jej również w Chinach czy Iranie. Tylko w Turcji jest opozycja, ale przeciwników tych czterech despotów jest coraz więcej, ponieważ Chińczycy widzą, że król jest nagi, Irańczycy masowo zwrócili się przeciwko teokracji, sondaże pokazują Erdogana jako przegranego. Przestańmy mówić, że nikt nie rzuci wyzwania Władimirowi Putinowi.
Gdy szef grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn obrzuca błotem dowództwo wojskowe, czyżby nie wiedział, że naczelnym dowódcą jest nie kto inny, jak sam prezydent? Oczywiście, że nie. On o tym wie i atakuje dowództwo tylko po to, aby oskarżyć dowódcę bez podawania jego nazwiska, tak jak to robią korespondenci wojenni i blogerzy wojskowi, którzy w coraz bardziej jadowitych słowach atakują prowadzenie operacji na Ukrainie.
W Rosji nie ma już opozycji, ponieważ Władimir Putin złamał ją dawno temu, ale rywalizacja rozprzestrzeniła się na szczyty władzy, gdzie wszyscy żyją już tym, co się wydarzy po zakończeniu rządów cara. Żaden z tych czterech tyranów nie spełnia warunków koniecznych do trwania, którymi są: posiadanie bazy społecznej i zapewnienie stabilności politycznej dla swojego kraju.
Baza społeczna Recepa Erdogana, składająca się z pobożnych drobnych przemysłowców z Anatolii i zubożałych mieszkańców wielkich miast, nie wierzy już, że jest on w stanie poprawić ich los. Reszta kraju – wielki przemysł, wysoka służba cywilna i miejska klasa średnia – postrzega go jako czynnik niestabilności. Będąc u władzy od 2002 roku, turecki prezydent może próbować utrzymać się siłą, oszustwem lub jednym i drugim, ale ani armia, ani nawet jego partia nie dają mu gwarancji trwania u władzy.
Erdogan jest w niepewnej sytuacji, podobnie jak Xi Jinping, ponieważ w momencie, gdy gniew Chińczyków stanie się tak wielki, że reżim mógłby się zachwiać, partia poświęci swojego przywódcę bez wahania i ku uciesze wszystkich, których usunęła z kierownictwa.
Najwyższy Przywódca Iranu jest jedynym z tej czwórki, który zachował bazę społeczną. Jako zbrojne skrzydło teokracji i główna siła gospodarcza kraju, Strażnicy Rewolucji mają żywotny interes w tym, aby zapobiec powstaniu, które mogłoby obalić reżim. Mają do tego środki wojskowe, ale pomijając fakt, że nie wszyscy uważają przemoc za właściwy środek, nie są już dalecy od myśli, że najlepszym sposobem na utrzymanie władzy byłoby ewentualne utrzymanie Przywódcy i teokracji wyłącznie jako zasłony dymnej dla dyktatury wojskowej.
Jeśli chodzi o Władimira Putina, jego jedynym atutem jest to, że jest tylu pretendentów do jego sukcesji, że żaden z nich nie może wystąpić, nie ryzykując, że zgromadzi przeciwko sobie wszystkich pozostałych. To polisa ubezpieczeniowa prezydenta na życie, ale nie chroni go zbyt dobrze, ponieważ politycznie świadoma Rosja, z miast, zajmująca się usługami i wysoką technologią, jest na wygnaniu lub w całkowitej rozterce; ponieważ służby bezpieczeństwa nie widzą już w nim gwaranta stabilności; ponieważ armia ma wszelkie powody, aby zarzucić mu, że wplątał ją w przygodę, której nie chciała; ponieważ tylko zmiana reżimu może uratować wielkie fortuny i ponieważ jedyną bazą, która pozostaje lojalna wobec tego człowieka, jest wieś, która z natury jest konserwatywna.
Więc tak, może powinniśmy zaryzykować „Szczęśliwego nowego roku” myśląc o upadku choć jednego z tej czwórki.