Opublikowano w Libération w dniu 30 września 2024 r.
Siła i bezkompromisowość Izraela opłaciły się. Przeciwko Hamasowi i Hezbollahowi. Ale także w obliczu amerykańskiego prezydenta, międzynarodowego wymiaru sprawiedliwości i zachodniej opinii publicznej. Przyszłość pozostaje jednak niepewna, ponieważ pod bombami dzieci nie uczą się wyciągać ręki.
Jednym słowem, wygrał. Wraz ze śmiercią Hassana Nasrallaha, Benyamin Netanjahu praktycznie wygrał tę wojnę, ponieważ po złamaniu Hamasu w ciągu roku bombardowań Gazy, zdekapitował Hezbollah, miażdżąc jego przywódcę pod ruinami jego bunkra.
Działa nie ucichną od razu. Będą jeszcze inne zwroty akcji, ale początkowo wstrząśnięty masakrą, jakiej Izrael nigdy nie był świadkiem, premier był w stanie pozbyć się dwóch największych zagrożeń dla swojego kraju. Trudno się dziwić, że Izraelczycy go za to oklaskują, ale czy teraz będzie chciał i czy wie, jak przekształcić to zwycięstwo w trwały pokój?
Oto jest pytanie, ponieważ faktem jest, że na razie to siła i bezkompromisowość się opłaciły. Siła opłaciła się Hamasowi, który stracił większość swoich oddziałów na rzecz żołnierzy, samolotów i pocisków premiera zdeterminowanego, by go wyeliminować. Bezkompromisowość opłaciła się amerykańskiemu prezydentowi, który potępił męczeństwo mieszkańców Gazy, ale pozwolił na to w obawie, że Iran zyska przewagę na Bliskim Wschodzie dzięki swoim sojusznikom w Hamasie i Hezbollahu.
Siła i bezkompromisowość opłaciły się w obliczu międzynarodowej sprawiedliwości i protestów przytłaczającej większości stolic. Opłaciły się w obliczu zachodniej opinii publicznej, która w miarę upływu miesięcy coraz bardziej dezaprobowała horror zbiorowej kary wymierzonej mieszkańcom Gazy. Siła i bezkompromisowość opłaciły się pomimo ogólnej dezaprobaty, jaką wzbudziły, a gdy tylko stało się jasne, że wygrywają z Hamasem, Benjamin Netanjahu skierował je przeciwko Hezbollahowi, ale w wojnie cieni.
Ponieważ nie mogli jednocześnie zaatakować Strefy Gazy i południowego Libanu, a także dlatego, że nie chcieli ryzykować walk ulicznych, w które próbował wciągnąć ich Hezbollah, Izraelczycy woleli wywiad od wojsk i czołgów, a roje pszczół od bomb i ludzi. Zaczęli od atakowania bardzo wysokich rangą członków tego państwa w państwie, które najbardziej radykalni libańscy szyici stworzyli z pomocą Iranu. Zdestabilizowali Hezbollah i irańskie przywództwo, pokazując im, że zinfiltrowali ich najwyższe szeregi, a operacja Pager wywołała panikę na każdym szczeblu organizacji, która uważała się za niezwyciężoną, ponieważ miała tak wiele pocisków wycelowanych w Izrael.
Izraelczycy pokonali Hezbollah od wewnątrz, a śmierć jego przywódcy, Hassana Nasrallaha, była już w zasięgu ręki. Już i tak bardzo osłabiona na scenie wewnętrznej irańska teokracja przegrała tę bitwę. Wygrał ją Benyamin Netanjahu, który w jutrzejszym głosowaniu uzyskałby samodzielną większość. Wczoraj wydawało się, że upadek premiera jest nieuchronny, ale wszystko jest z nim w porządku. Monarchie naftowe, Egipt, tron marokański i Jordania z oczywistą ulgą przyjęły porażkę reżimu, który od upadku szacha dążył do przywrócenia dawnej perskiej potęgi na ich szkodę. Arabscy sojusznicy Izraela są tak pocieszeni, że jeszcze przed śmiercią Hassana Nasrallaha Benyamin Netanjahu wezwał Zgromadzenie Ogólne ONZ do otwarcia stosunków dyplomatycznych między Izraelem a Arabią Saudyjską.
Niezależnie od tego, co mówią, ani Stany Zjednoczone, ani kraje Unii Europejskiej nie mogą opłakiwać wraku Hezbollahu, którego tak często były ofiarami. Zrujnowany, posiniaczony i rozczłonkowany przez dziesięciolecia wojny domowej i kontrolę, jaką Iran sprawował nad nim za pośrednictwem Hezbollahu, Liban może teraz szukać modus vivendi z Izraelem i odbudować się z pomocą Europy i Zatoki Perskiej. Dobrobyt strefy wolnego handlu na Bliskim Wschodzie nie jest już całkowicie niewyobrażalny. Wiele niemożliwych rzeczy stało się teraz możliwych, ale co z Palestyńczykami?
Możemy odnieść wrażenie, że izraelska prawica myśli, że może sprawić, by zapomnieli tak samo, jak Stany Zjednoczone sprawiły, że zapomnieli amerykańscy Indianie, ale w przeciwieństwie do Indian, Palestyńczycy mają półtora miliarda współwyznawców na świecie, ich dzieci nauczyły się funkcjonować pod ostrzałem bomb, a Izrael stracił wiele poparcia i sympatii w ciągu ostatniego roku.