Czas hipotez: lewica i centrum

A gdyby tak kryzys polityczny, który obecnie nęka Francję, stanowił szansę na zbliżenie między lewicą i centrum? To tylko hipoteza, krucha i niepewna, ale wartą ją rozważyć, bo taki obrót sprawy wszystko by zmienił.

Jeżeli Sébastien Lecornu, który właśnie otrzymał ponowną nominację na premiera, zostałby obalony przed wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi wiosną 2027 roku, Emmanuel Macron musiałby zarządzić przedterminowe wybory. Skrajna prawica uzyskałby w nich większość, a prezydentowi pozostałoby podanie się do dymisji albo kohabitacja z premierem ze Zjednoczenia Narodowego.

Prezydent powinien zatem dołożyć wszelkich starań, aby mianowany przez niego premier utrzymał się do czerwca 2027 roku. Wymaga to wypracowania z socjalistami ugody, w której zobowiązaliby się do głosowania przeciwko wotum nieufności.

Okoliczności te tłumaczą, dlaczego Emmanuel Macron dał Sébastienowi Lecornu carte blanche, której wymowa jest zupełnie jasna. Premier ma za zadanie wynegocjować z lewicą porozumienie, które pozwoli ocalić jego rząd – i dostał pełną swobodę w jego realizacji.

Nie jest to bynajmniej misja straceńcza, ponieważ lewica oczywiście nie chce ułatwić zwycięstwa skrajnej prawicy, a warunki, jakie stawia premierowi, są możliwe do spełnienia.

Socjaliści zobowiązaliby się do poparcia rządu Lecornu w zamian za zapewnienie, że reforma emerytalna zostanie przynajmniej zamrożona, siła nabywcza pracowników wzrośnie, a najzamożniejsze rodziny pomogą w łataniu dziury budżetowej.

Wynegocjowawszy spełnienie tych trzech warunków, partia socjalistyczna mogłaby pochwalić się tym, że zapewniła państwu stabilność polityczną, forsując decyzje, które popierają nie tylko wyborcy lewicy. W ten sposób półtora roku przed wyborami socjaliści znacznie poprawiliby swój wizerunek. Zanim naród ruszy do urn, przyszli spadkobiercy Emmanuela Macrona z centrolewicy i centroprawicy mogliby natomiast wydobyć się z bagna, w którym ugrzęźli po wyborach europejskich.

Ugoda przyniosłaby więc obopólne korzyści, ale zastanówmy się, co dalej.

Niewykluczone, że dzięki temu rozsądnemu porozumieniu w pierwszej turze wyborów prezydenckich kandydat centrum wyprzedziłby rywala z prawicy, a socjalista – reprezentanta skrajnej lewicy. Później to silniejszy z dwóch kandydatów – centrysta lub socjalista – w drugiej turze zmierzyłby się ze Zjednoczeniem Narodowym. A wszystko sprzyjałoby temu, by centrum i lewica zawarły pakt o wycofaniu się jednego z kandydatów, a nawet uzgodniły wspólny program rządów.

W szranki z przedstawicielem skrajnej prawicy stanąłby więc wspólny kandydat centrum i lewicy. To radykalnie zmieniłoby sytuację, stawiając pod znakiem zapytania dziś niemal pewne zwycięstwo Zjednoczenia Narodowego.

Carte blanche dla premiera ma potencjał przeorganizować francuską scenę polityczną. Dałoby się wtedy zbudować obóz demokratyczny opierający się skrajnej prawicy. Niestety, nic nie jest przesądzone.

Nie wiadomo jeszcze, czy socjaliści będą umieli przytemperować swoje roszczenia ani czy premier będzie w stanie pójść im na ustępstwa umożliwiające zawarcie ugody. Nie jest też pewne, czy Emmanuel Macron faktycznie będzie mógł dać premierowi wolną rękę. Przede wszystkim jednak nie ma gwarancji, że centrum i socjaliści zdołaliby wykorzystać te półtora roku stabilności na przygotowanie wspólnych propozycji do drugiej tury.

Nic nie jest przesądzone. Wszystko jest jeszcze do zrobienia, ale obecny kryzys stworzył nowe możliwości.

Zdjęcie: Lorie Shaull @Wikimedia Commons

Print Friendly, PDF & Email

English Français

Czas hipotez: lewica i centrum

A gdyby tak kryzys polityczny, który obecnie nęka Francję, stanowił szansę na zbliżenie między lewicą i centrum? To tylko hipoteza, krucha i niepewna, ale wartą ją rozważyć, bo taki obrót sprawy wszystko by zmienił.

Jeżeli Sébastien Lecornu, który właśnie otrzymał ponowną nominację na premiera, zostałby obalony przed wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi wiosną 2027 roku, Emmanuel Macron musiałby zarządzić przedterminowe wybory. Skrajna prawica uzyskałby w nich większość, a prezydentowi pozostałoby podanie się do dymisji albo kohabitacja z premierem ze Zjednoczenia Narodowego.

Prezydent powinien zatem dołożyć wszelkich starań, aby mianowany przez niego premier utrzymał się do czerwca 2027 roku. Wymaga to wypracowania z socjalistami ugody, w której zobowiązaliby się do głosowania przeciwko wotum nieufności.

Okoliczności te tłumaczą, dlaczego Emmanuel Macron dał Sébastienowi Lecornu carte blanche, której wymowa jest zupełnie jasna. Premier ma za zadanie wynegocjować z lewicą porozumienie, które pozwoli ocalić jego rząd – i dostał pełną swobodę w jego realizacji.

Nie jest to bynajmniej misja straceńcza, ponieważ lewica oczywiście nie chce ułatwić zwycięstwa skrajnej prawicy, a warunki, jakie stawia premierowi, są możliwe do spełnienia.

Socjaliści zobowiązaliby się do poparcia rządu Lecornu w zamian za zapewnienie, że reforma emerytalna zostanie przynajmniej zamrożona, siła nabywcza pracowników wzrośnie, a najzamożniejsze rodziny pomogą w łataniu dziury budżetowej.

Wynegocjowawszy spełnienie tych trzech warunków, partia socjalistyczna mogłaby pochwalić się tym, że zapewniła państwu stabilność polityczną, forsując decyzje, które popierają nie tylko wyborcy lewicy. W ten sposób półtora roku przed wyborami socjaliści znacznie poprawiliby swój wizerunek. Zanim naród ruszy do urn, przyszli spadkobiercy Emmanuela Macrona z centrolewicy i centroprawicy mogliby natomiast wydobyć się z bagna, w którym ugrzęźli po wyborach europejskich.

Ugoda przyniosłaby więc obopólne korzyści, ale zastanówmy się, co dalej.

Niewykluczone, że dzięki temu rozsądnemu porozumieniu w pierwszej turze wyborów prezydenckich kandydat centrum wyprzedziłby rywala z prawicy, a socjalista – reprezentanta skrajnej lewicy. Później to silniejszy z dwóch kandydatów – centrysta lub socjalista – w drugiej turze zmierzyłby się ze Zjednoczeniem Narodowym. A wszystko sprzyjałoby temu, by centrum i lewica zawarły pakt o wycofaniu się jednego z kandydatów, a nawet uzgodniły wspólny program rządów.

W szranki z przedstawicielem skrajnej prawicy stanąłby więc wspólny kandydat centrum i lewicy. To radykalnie zmieniłoby sytuację, stawiając pod znakiem zapytania dziś niemal pewne zwycięstwo Zjednoczenia Narodowego.

Carte blanche dla premiera ma potencjał przeorganizować francuską scenę polityczną. Dałoby się wtedy zbudować obóz demokratyczny opierający się skrajnej prawicy. Niestety, nic nie jest przesądzone.

Nie wiadomo jeszcze, czy socjaliści będą umieli przytemperować swoje roszczenia ani czy premier będzie w stanie pójść im na ustępstwa umożliwiające zawarcie ugody. Nie jest też pewne, czy Emmanuel Macron faktycznie będzie mógł dać premierowi wolną rękę. Przede wszystkim jednak nie ma gwarancji, że centrum i socjaliści zdołaliby wykorzystać te półtora roku stabilności na przygotowanie wspólnych propozycji do drugiej tury.

Nic nie jest przesądzone. Wszystko jest jeszcze do zrobienia, ale obecny kryzys stworzył nowe możliwości.

Zdjęcie: Lorie Shaull @Wikimedia Commons

Print Friendly, PDF & Email

English Français