Europa potrzebuje przywództwa politycznego

Amerykański „plan pokojowy” wzywa nas, Europejczyków, byśmy pożegnali się z wizją Stanów Zjednoczonych jako naszych wiernych sprzymierzeńców i ustanowili kierownictwo polityczne, które nie ogranicza się do Unii.

Najpierw fakty.

Donald Trump woli dyktaturę od demokracji. Dał tego dowód, ruszając na ratunek Rosji, gdy jej gospodarka zaczęła uginać się pod ciężarem wojny, i chcąc wywrzeć presję na Ukrainę dokładnie w momencie, kiedy osłabia ją głośna afera korupcyjna.

Woli napastnika od ofiary. Udowodnił to w swoim planie: od Władimira Putina nie wymaga żadnych ustępstw, od Wołodymyra Zełenskiego żąda za to, by zrezygnował z terenów okupowanych przez Rosję i oddał jej dodatkowe terytoria, zmniejszył o jedną trzecią liczebności ukraińskich sił zbrojnych oraz zobowiązał się, że nie przystąpi do NATO ani nawet nie będzie angażował się we wspólną obronę, gdy Unia Europejska otworzy Ukrainie drzwi.

Donald Trump wcale nie chce zapewnić Europie trwałego pokoju – zależy mu na porozumieniu z Władimirem Putinem. Pokazał to, planując zostawić Ukrainę bezbronną wobec Rosji, której pozycja uległabym wzmocnieniu.

Krótko mówiąc, Trump rozgrywa Federację Rosyjską przeciwko Unii Europejskiej. Zademonstrował to, za plecami europejskich sojuszników negocjując z Kremlem ugodę, która przyczyniłaby się do ich osłabienia, a w dalszej perspektywie stworzyłaby dla nich zagrożenie.

Nie ma już znaczenia, czy Donald Trump jest szantażowany przez rosyjskie służby, motywuje go zbieżna z Putinowską ideologia czy też pragnie zaatakować Unię, która stanowi dla niego konkurencję gospodarczą.

Dla Trumpa nie jesteśmy już sprzymierzeńcami Stanów Zjednoczonych, lecz ich przeciwnikami, których należy poróżnić i zmarginalizować. W obliczu imperializmu Putina nie możemy już liczyć na Amerykę, a pierwszy wniosek, jaki należy z tego wyciągnąć, jest taki, że musimy wreszcie przestać się umniejszać.

Lista naszych słabości jest długa, ale dzięki wyjątkowo wysokiemu poziomowi wykształcenia, swobodom oraz rynkowi z 450 milionami konsumentów Unia Europejska jest dziś atrakcyjniejsza niż kiedykolwiek. Wiele krajów chciałoby przystąpić do Unii, ponadto – w obliczu działań Trumpa, Putina lub Xi – państwa takie jak Wielka Brytania, Norwegia, Kanada, Japonia, Australia i wiele innych coraz bardziej się do niej zbliża.

Musimy zacieśnić więzy z państwami kandydującymi i zawrzeć sojusz demokratyczny z tymi, które są nam bliskie; umocnić swoją pozycję polityczną na arenie międzynarodowej; przyspieszyć zbrojenia i wykorzystać rosyjskie aktywa na broń dla Ukrainy. Dla wspólnoty, która długo była tylko wspólnym rynkiem, zadanie wydaje się niewykonalne, ale przecież już się zbroimy i zbroimy Ukrainę, uczymy się mówić jednym głosem i pod egidą Francji i Wielkiej Brytanii zdołaliśmy stworzyć wspólny front demokracji, które chcą pozostać demokracjami, czyli „koalicję chętnych”.

Wszystkie te działania są zbyt opieszałe, zatrważająco i niebezpiecznie niewystarczające. Mimo to zdołaliśmy podjąć wyzwanie na tyle skutecznie, że państwa Unii i ich partnerzy polityczni natychmiast wypracowali wspólną odpowiedź na amerykański plan podyktowany przez Rosję.

Chęć zakończenia walki zbrojnej jest chlubna, stwierdzili zgodnie, ale…Ale wszystko trzeba jeszcze omówić z Ukraińcami i z nami, w szczególności gwarancje bezpieczeństwa, które Stany Zjednoczone byłyby gotowe dać Ukrainie, zgodnie z amerykańskim planem pozbawionej broni.

Europejczycy i ich partnerzy potrafili skłonić Biały Dom do rozmów, a następnie do ważnych ustępstw. To my, Europejczycy, w znacznym stopniu przyczyniliśmy się do zmiany sytuacji, ale nie można się łudzić: instytucje europejskie zostały stworzone do handlu, a nie do wojny. Może kiedyś Unia stanie się Stanami Zjednoczonymi Europy, ale do tego jeszcze daleko. Tymczasem europejskim demokracjom i ich sojusznikom potrzeba przywództwa politycznego.

Nie może sprawować go ani Komisja, instytucja mianowana, a nie wybierana, ani ograniczona wymogiem jednomyślności Rada Europejska. Przewodnictwa politycznego nie można powierzyć którejś z unijnych instytucji również dlatego, że musi obejmować także państwa, które do Unii nie należą. Organ kierowniczy powinien więc składać się z liderów Niemiec, Wielkiej Brytanii, Francji, Włoch i Polski. Tworzyliby oni grupę pięciu państw, której pracami kierowałyby Londyn, Paryż i Berlin. Takiego przywództwa nam potrzeba i takie powoli się tworzy. Czas teraz je nazwać i nadać mu formalny kształt.

Zdjęcie: ©Union européenne, 2025

Print Friendly, PDF & Email

English Français

Europa potrzebuje przywództwa politycznego

Amerykański „plan pokojowy” wzywa nas, Europejczyków, byśmy pożegnali się z wizją Stanów Zjednoczonych jako naszych wiernych sprzymierzeńców i ustanowili kierownictwo polityczne, które nie ogranicza się do Unii.

Najpierw fakty.

Donald Trump woli dyktaturę od demokracji. Dał tego dowód, ruszając na ratunek Rosji, gdy jej gospodarka zaczęła uginać się pod ciężarem wojny, i chcąc wywrzeć presję na Ukrainę dokładnie w momencie, kiedy osłabia ją głośna afera korupcyjna.

Woli napastnika od ofiary. Udowodnił to w swoim planie: od Władimira Putina nie wymaga żadnych ustępstw, od Wołodymyra Zełenskiego żąda za to, by zrezygnował z terenów okupowanych przez Rosję i oddał jej dodatkowe terytoria, zmniejszył o jedną trzecią liczebności ukraińskich sił zbrojnych oraz zobowiązał się, że nie przystąpi do NATO ani nawet nie będzie angażował się we wspólną obronę, gdy Unia Europejska otworzy Ukrainie drzwi.

Donald Trump wcale nie chce zapewnić Europie trwałego pokoju – zależy mu na porozumieniu z Władimirem Putinem. Pokazał to, planując zostawić Ukrainę bezbronną wobec Rosji, której pozycja uległabym wzmocnieniu.

Krótko mówiąc, Trump rozgrywa Federację Rosyjską przeciwko Unii Europejskiej. Zademonstrował to, za plecami europejskich sojuszników negocjując z Kremlem ugodę, która przyczyniłaby się do ich osłabienia, a w dalszej perspektywie stworzyłaby dla nich zagrożenie.

Nie ma już znaczenia, czy Donald Trump jest szantażowany przez rosyjskie służby, motywuje go zbieżna z Putinowską ideologia czy też pragnie zaatakować Unię, która stanowi dla niego konkurencję gospodarczą.

Dla Trumpa nie jesteśmy już sprzymierzeńcami Stanów Zjednoczonych, lecz ich przeciwnikami, których należy poróżnić i zmarginalizować. W obliczu imperializmu Putina nie możemy już liczyć na Amerykę, a pierwszy wniosek, jaki należy z tego wyciągnąć, jest taki, że musimy wreszcie przestać się umniejszać.

Lista naszych słabości jest długa, ale dzięki wyjątkowo wysokiemu poziomowi wykształcenia, swobodom oraz rynkowi z 450 milionami konsumentów Unia Europejska jest dziś atrakcyjniejsza niż kiedykolwiek. Wiele krajów chciałoby przystąpić do Unii, ponadto – w obliczu działań Trumpa, Putina lub Xi – państwa takie jak Wielka Brytania, Norwegia, Kanada, Japonia, Australia i wiele innych coraz bardziej się do niej zbliża.

Musimy zacieśnić więzy z państwami kandydującymi i zawrzeć sojusz demokratyczny z tymi, które są nam bliskie; umocnić swoją pozycję polityczną na arenie międzynarodowej; przyspieszyć zbrojenia i wykorzystać rosyjskie aktywa na broń dla Ukrainy. Dla wspólnoty, która długo była tylko wspólnym rynkiem, zadanie wydaje się niewykonalne, ale przecież już się zbroimy i zbroimy Ukrainę, uczymy się mówić jednym głosem i pod egidą Francji i Wielkiej Brytanii zdołaliśmy stworzyć wspólny front demokracji, które chcą pozostać demokracjami, czyli „koalicję chętnych”.

Wszystkie te działania są zbyt opieszałe, zatrważająco i niebezpiecznie niewystarczające. Mimo to zdołaliśmy podjąć wyzwanie na tyle skutecznie, że państwa Unii i ich partnerzy polityczni natychmiast wypracowali wspólną odpowiedź na amerykański plan podyktowany przez Rosję.

Chęć zakończenia walki zbrojnej jest chlubna, stwierdzili zgodnie, ale…Ale wszystko trzeba jeszcze omówić z Ukraińcami i z nami, w szczególności gwarancje bezpieczeństwa, które Stany Zjednoczone byłyby gotowe dać Ukrainie, zgodnie z amerykańskim planem pozbawionej broni.

Europejczycy i ich partnerzy potrafili skłonić Biały Dom do rozmów, a następnie do ważnych ustępstw. To my, Europejczycy, w znacznym stopniu przyczyniliśmy się do zmiany sytuacji, ale nie można się łudzić: instytucje europejskie zostały stworzone do handlu, a nie do wojny. Może kiedyś Unia stanie się Stanami Zjednoczonymi Europy, ale do tego jeszcze daleko. Tymczasem europejskim demokracjom i ich sojusznikom potrzeba przywództwa politycznego.

Nie może sprawować go ani Komisja, instytucja mianowana, a nie wybierana, ani ograniczona wymogiem jednomyślności Rada Europejska. Przewodnictwa politycznego nie można powierzyć którejś z unijnych instytucji również dlatego, że musi obejmować także państwa, które do Unii nie należą. Organ kierowniczy powinien więc składać się z liderów Niemiec, Wielkiej Brytanii, Francji, Włoch i Polski. Tworzyliby oni grupę pięciu państw, której pracami kierowałyby Londyn, Paryż i Berlin. Takiego przywództwa nam potrzeba i takie powoli się tworzy. Czas teraz je nazwać i nadać mu formalny kształt.

Zdjęcie: ©Union européenne, 2025

Print Friendly, PDF & Email

English Français