Czerwiec 2024, narodziny Europy politycznej

Te wybory będą jak żadne inne. Z dwiema wojnami u naszych granic i przy większej samoizolacji Stanów Zjednoczonych, czerwcowe wybory europejskie po raz pierwszy skupią się na bezpośrednich kwestiach wspólnego bezpieczeństwa.

Nie będą to wybory śródokresowe. Nie będzie to kwestia decyzji między siłami demokratycznymi – socjalistami i centrystami, konserwatystami i zielonymi – które już teraz są bliskie sobie w kwestiach zasadniczych w Parlamencie Europejskim i Radzie. Nie, będzie to kwestia debaty nad trzema zagrożeniami, przed którymi stoimy, podjęcia decyzji o najlepszych sposobach reagowania na nie przez naszą Unię i upoważnienia Parlamentu do ich realizacji.

Na wschodzie Władimir Putin chce rzucić Ukrainę na kolana, zanim będzie miała samoloty bojowe i zanim będzie musiał podpisać nowy rozkaz mobilizacyjny, który podważy jego autorytet. Gdy minie odwilż i błoto, istnieją wszelkie powody, by obawiać się rosyjskiej ofensywy. Może ona przynieść mu punkty i właśnie w tym momencie, gdy prawybory w Stanach Zjednoczonych idą pełną parą, gdy w Unii rozpoczyna się kampania wyborcza, a on sam został ponownie wybrany, Władimir Putin mógłby zaproponować zawieszenie broni.

Byłby to dla niego sposób na zabezpieczenie części Ukrainy, zanim przedłużenie wojny stanie się dla niego bardzo niepewne. Donald Trump i skrajna prawica w Europie wezwaliby do przyjęcia tej oferty. Zachodnia opinia byłaby podzielona, a Władimir Putin wygrywałby za każdym razem. Przynajmniej zyskałby poklask znacznej części zachodniej opinii, a gdyby udało mu się zaakceptować swoją propozycję, kupiłby sobie czas na przygotowanie nowych ataków, tak jak to zrobił po aneksji Krymu.

Jeśli nie chcemy, aby rosyjski prezydent realizował swoje imperialne cele i kontynuował działania na rzecz podziału demokracji, musi być jasne, że naszym celem jest zmuszenie go do przyznania się do porażki i wycofania swoich wojsk, tak aby demokratyczna Rosja mogła w przyszłości przyczynić się do siły i stabilności naszego wspólnego kontynentu.

Na południu sytuacja jest zupełnie inna. Tam nie mamy przed sobą przeciwnika, ale rosnący chaos, w którym łączą się polityczna asertywność monarchii naftowych, zdyszane dążenie irańskiego reżimu do przetrwania, determinacja Hamasu, by zniszczyć państwo żydowskie, sprawiając, że straci ono rozum, oraz ślepota izraelskiej prawicy, która wierzy, że może uniknąć utworzenia państwa palestyńskiego siłą. Jeśli nie chcemy, aby ten chaos rozprzestrzenił się na nas, nie możemy dłużej wahać się przed rozważeniem naszych umów handlowych z Izraelczykami i naszego wsparcia finansowego dla Palestyńczyków, aby zachęcić ich do negocjacji w sprawie współistnienia dwóch państw.

Wreszcie, na Zachodzie wyzwanie jest jeszcze większe. Niezależnie od tego, kto będzie następnym prezydentem, Stany Zjednoczone będą nadal dystansować się od Europy, a jeśli Donald Trump powróci do Białego Domu, rozmontuje Sojusz Atlantycki i zawrze umowy z Władimirem Putinem kosztem Ukraińców i naszych 27 państw. Zaczął to robić, każąc swoim przyjaciołom w Izbie zablokować amerykańską pomoc dla Ukrainy, ale po wyborze uznałby rosyjską suzerenność nad Donbasem i Krymem, aby nas osłabić i rozerwać więzi z Chinami i Rosją.

Niedługo możemy znaleźć się twarzą w twarz z Wladimirem Putinem i chaosem na Bliskim Wschodzie w pojedynkę. Nie możemy czekać na ten moment z założonymi rękami, ale połączyć nasze zasoby, aby rozwinąć paneuropejski przemysł zbrojeniowy, który pozwoli nam zapewnić naszą strategiczną autonomię, stanąć ramię w ramię z Ukrainą i być może, jeśli jest jeszcze czas, przekształcić NATO w sojusz między dwoma mocarstwami, Stanami Zjednoczonymi Ameryki i Unią Europejską.

Wszystko nam zagraża, ale największym niebezpieczeństwem dla nas byłoby przekonanie, że jesteśmy bezsilni i zagubieni, podczas gdy tak nie jest.

Jesteśmy drugą co do wielkości gospodarką na świecie i możemy szybko umocnić tę pozycję, ponieważ chiński wzrost spowalnia, a Brytyjczycy będą teraz dążyć do zacieśnienia więzi z Unią poprzez współpracę przemysłową, cywilną i wojskową. Nasza waluta jest silna. Mamy wszystkie zasoby potrzebne do inwestowania w nasze bezpieczeństwo, a jednocześnie wszystko się zmienia w UE.

Nie ma już tabu dotyczącego wspólnej obrony. Już teraz wspólnie zamawiamy amunicję i, ponad targowaniem się pana Orbana, Unia pozostaje jednomyślna w swoim poparciu dla Ukrainy. Równie jednomyślna jest w kwestii izraelsko-palestyńskiej, ponieważ wszystkie państwa członkowskie wzywają do utworzenia państwa palestyńskiego. Dzięki wspólnym stanowiskom w sprawie dwóch największych obecnie kryzysów Unia stawia pierwsze kroki na długiej drodze do zbudowania unii politycznej i nadal jest jednomyślna, że właśnie podjęła decyzję o rozpoczęciu negocjacji akcesyjnych z Ukrainą.

Oznacza to, że będzie ona stopniowo rozszerzana o osiem nowych państw, ale uwaga! Nie może tego zrobić, po prostu licząc na zniesienie prawa weta, nawet jeśli wielu jej członków jest do niego przywiązanych. Musimy być znacznie odważniejsi i zmierzać w kierunku Unii, w której różne stopnie integracji współistnieją pod tą samą flagą.

Tak jest już w przypadku strefy euro i strefy Schengen, do których nie wszystkie 27 krajów chce należeć. Musimy czerpać inspirację z tego, co już istnieje, aby wymyślić Unię jutra, Unię stulecia, w której nasza jedność polityczna zapewni nam wpływy i suwerenność.

Print Friendly, PDF & Email

English Français Magyar

Czerwiec 2024, narodziny Europy politycznej

Te wybory będą jak żadne inne. Z dwiema wojnami u naszych granic i przy większej samoizolacji Stanów Zjednoczonych, czerwcowe wybory europejskie po raz pierwszy skupią się na bezpośrednich kwestiach wspólnego bezpieczeństwa.

Nie będą to wybory śródokresowe. Nie będzie to kwestia decyzji między siłami demokratycznymi – socjalistami i centrystami, konserwatystami i zielonymi – które już teraz są bliskie sobie w kwestiach zasadniczych w Parlamencie Europejskim i Radzie. Nie, będzie to kwestia debaty nad trzema zagrożeniami, przed którymi stoimy, podjęcia decyzji o najlepszych sposobach reagowania na nie przez naszą Unię i upoważnienia Parlamentu do ich realizacji.

Na wschodzie Władimir Putin chce rzucić Ukrainę na kolana, zanim będzie miała samoloty bojowe i zanim będzie musiał podpisać nowy rozkaz mobilizacyjny, który podważy jego autorytet. Gdy minie odwilż i błoto, istnieją wszelkie powody, by obawiać się rosyjskiej ofensywy. Może ona przynieść mu punkty i właśnie w tym momencie, gdy prawybory w Stanach Zjednoczonych idą pełną parą, gdy w Unii rozpoczyna się kampania wyborcza, a on sam został ponownie wybrany, Władimir Putin mógłby zaproponować zawieszenie broni.

Byłby to dla niego sposób na zabezpieczenie części Ukrainy, zanim przedłużenie wojny stanie się dla niego bardzo niepewne. Donald Trump i skrajna prawica w Europie wezwaliby do przyjęcia tej oferty. Zachodnia opinia byłaby podzielona, a Władimir Putin wygrywałby za każdym razem. Przynajmniej zyskałby poklask znacznej części zachodniej opinii, a gdyby udało mu się zaakceptować swoją propozycję, kupiłby sobie czas na przygotowanie nowych ataków, tak jak to zrobił po aneksji Krymu.

Jeśli nie chcemy, aby rosyjski prezydent realizował swoje imperialne cele i kontynuował działania na rzecz podziału demokracji, musi być jasne, że naszym celem jest zmuszenie go do przyznania się do porażki i wycofania swoich wojsk, tak aby demokratyczna Rosja mogła w przyszłości przyczynić się do siły i stabilności naszego wspólnego kontynentu.

Na południu sytuacja jest zupełnie inna. Tam nie mamy przed sobą przeciwnika, ale rosnący chaos, w którym łączą się polityczna asertywność monarchii naftowych, zdyszane dążenie irańskiego reżimu do przetrwania, determinacja Hamasu, by zniszczyć państwo żydowskie, sprawiając, że straci ono rozum, oraz ślepota izraelskiej prawicy, która wierzy, że może uniknąć utworzenia państwa palestyńskiego siłą. Jeśli nie chcemy, aby ten chaos rozprzestrzenił się na nas, nie możemy dłużej wahać się przed rozważeniem naszych umów handlowych z Izraelczykami i naszego wsparcia finansowego dla Palestyńczyków, aby zachęcić ich do negocjacji w sprawie współistnienia dwóch państw.

Wreszcie, na Zachodzie wyzwanie jest jeszcze większe. Niezależnie od tego, kto będzie następnym prezydentem, Stany Zjednoczone będą nadal dystansować się od Europy, a jeśli Donald Trump powróci do Białego Domu, rozmontuje Sojusz Atlantycki i zawrze umowy z Władimirem Putinem kosztem Ukraińców i naszych 27 państw. Zaczął to robić, każąc swoim przyjaciołom w Izbie zablokować amerykańską pomoc dla Ukrainy, ale po wyborze uznałby rosyjską suzerenność nad Donbasem i Krymem, aby nas osłabić i rozerwać więzi z Chinami i Rosją.

Niedługo możemy znaleźć się twarzą w twarz z Wladimirem Putinem i chaosem na Bliskim Wschodzie w pojedynkę. Nie możemy czekać na ten moment z założonymi rękami, ale połączyć nasze zasoby, aby rozwinąć paneuropejski przemysł zbrojeniowy, który pozwoli nam zapewnić naszą strategiczną autonomię, stanąć ramię w ramię z Ukrainą i być może, jeśli jest jeszcze czas, przekształcić NATO w sojusz między dwoma mocarstwami, Stanami Zjednoczonymi Ameryki i Unią Europejską.

Wszystko nam zagraża, ale największym niebezpieczeństwem dla nas byłoby przekonanie, że jesteśmy bezsilni i zagubieni, podczas gdy tak nie jest.

Jesteśmy drugą co do wielkości gospodarką na świecie i możemy szybko umocnić tę pozycję, ponieważ chiński wzrost spowalnia, a Brytyjczycy będą teraz dążyć do zacieśnienia więzi z Unią poprzez współpracę przemysłową, cywilną i wojskową. Nasza waluta jest silna. Mamy wszystkie zasoby potrzebne do inwestowania w nasze bezpieczeństwo, a jednocześnie wszystko się zmienia w UE.

Nie ma już tabu dotyczącego wspólnej obrony. Już teraz wspólnie zamawiamy amunicję i, ponad targowaniem się pana Orbana, Unia pozostaje jednomyślna w swoim poparciu dla Ukrainy. Równie jednomyślna jest w kwestii izraelsko-palestyńskiej, ponieważ wszystkie państwa członkowskie wzywają do utworzenia państwa palestyńskiego. Dzięki wspólnym stanowiskom w sprawie dwóch największych obecnie kryzysów Unia stawia pierwsze kroki na długiej drodze do zbudowania unii politycznej i nadal jest jednomyślna, że właśnie podjęła decyzję o rozpoczęciu negocjacji akcesyjnych z Ukrainą.

Oznacza to, że będzie ona stopniowo rozszerzana o osiem nowych państw, ale uwaga! Nie może tego zrobić, po prostu licząc na zniesienie prawa weta, nawet jeśli wielu jej członków jest do niego przywiązanych. Musimy być znacznie odważniejsi i zmierzać w kierunku Unii, w której różne stopnie integracji współistnieją pod tą samą flagą.

Tak jest już w przypadku strefy euro i strefy Schengen, do których nie wszystkie 27 krajów chce należeć. Musimy czerpać inspirację z tego, co już istnieje, aby wymyślić Unię jutra, Unię stulecia, w której nasza jedność polityczna zapewni nam wpływy i suwerenność.

Print Friendly, PDF & Email

English Français Magyar

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *