Na wszystkich trzech frontach, problem jest taki sam. W obliczu jej najbardziej palących problemów: Turcji, Wielkiej Brytanii i tandemu polsko-węgierskiego, Unia Europejska musi rozstrzygnąć między spojrzeniem krótko- i długookresowym.

W perspektywie krótkoterminowej Unia nie może zaakceptować faktu, że Brytyjczycy mieliby dostęp do jednolitego rynku bez przestrzegania wspólnych zasad, bo byłoby to zachętą dla innych państw do opuszczenia Unii. Unia nie może też kontynuować negocjacji akcesyjnych z Turcją, bo Erdogan zapełnił swoje więzienia więźniami politycznymi, odsuwa perspektywę zjednoczenia Cypru i panoszy się na wodach terytorialnych dwóch państw Unii.

Nie dając jasno do zrozumienia, że Turcja traci prawo do wstąpienia w jej szeregi, Unia Europejska będzie kpić ze swej godności i wewnątrzunijnej solidarności. Również w następnym przypadku wszystko wymaga absolutnej stanowczości i nie może, cokolwiek by się działo, poddać się szantażowi Polski i Węgier. Jest tylko jedna odpowiedź na szantaż tego tandemu, polegająca na blokadzie kolejnego wspólnego budżetu i wartego 750 miliardów planu odbudowy gospodarczej w wyniku próby zerwania związku między solidarnością finansową a poszanowaniem praworządności.

Albo, powiemy Polakom i Węgrom, przyjmiecie nasze wartości i korzyści z Unii jako nierozłączne, albo poradzimy sobie bez was, ożywiając nasze gospodarki z 25 państwami członkowskimi, w ramach wzmocnionej współpracy lub porozumienia między naszymi państwami.

To nie będzie proste, jak wszyscy wiedzą.

Wdrażanie tego porozumienia byłoby skomplikowane, ale niezależnie od tego, jak trudne by to nie było, musielibyśmy bez wahania stawić czoła temu problemowi, gdyby pan Orban i pan Kaczyński nas do tego zmusili, ponieważ nie byłoby powodu, by nie stać na straży wartości politycznych Unii tylko dlatego, że ci dwaj politycy chcieliby się bez nich obejść.

I powiedzmy to jeszcze raz, oprócz samych zasad, tylko stanowczość ma tu sens.

Wielka Brytania po tym, jak doświadczyła izolacji i zobaczyła, że Unia umacnia swoją pozycję jako gracz polityczny na arenie międzynarodowej, ponownie zapuka do jej drzwi, ponieważ z zewnątrz nie będzie w stanie zapobiec narodzinom tej nowej potęgi. Premierowi Erdoganowi z kolei będzie bardzo trudno przekonać rodaków, że miał rację decydując się na walkę z Unią i NATO w czasie gdy turecka gospodarka pogrąża się w coraz głębszym kryzysie. Jeśli chodzi o przywódców polskich i węgierskich, to cóż, przesuwają się oni na margines Unii, gdy tak bardzo potrzebują pieniędzy z Funduszu Odbudowy i gdy ich społeczeństwa są w przeważającej mierze proeuropejskie.

Na krótką metę wszystko przemawia za nieprzejednaniem, ale na dłuższą metę ani demokracja, ani Unia Europejska nie zyskają na pozwoleniu Wielkiej Brytanii, jednej z dwóch europejskich potęg wojskowych wraz z Francją, na osłabienie, a być może nawet na rozłam wewnętrzny. Na dłuższą metę ani demokracja, ani Unia nie miałyby nic do zyskania ani przez przybliżenie Turcji do Rosji, ani przez zakorzenienie tego kraju w islamizmie przez marginalizację jej demokratów, którzy nie mogliby już dłużej starać się o zakorzenienie w Europie. Jeśli chodzi o Węgry i Polskę, absurdem byłoby te kraje trzymać na dystans, gdy ich obecnym przywódcom kończy się para i w tych dwóch krajach zachodzą zmiany polityczne.

W perspektywie krótko- i długoterminowej musimy pogodzić to, co nie do pogodzenia, ale czy to niemożliwe? Czy nie można sobie wyobrazić, że Unia mogłaby być całkowicie stanowcza w swoim stanowisku i zwracać się bezpośrednio do narodów tych czterech krajów, aby powiedzieć im, że poza napięciami obecnego momentu pragnie potwierdzić i rozwinąć najcieplejsze i najściślejsze możliwe związki z nimi i że jest gotowa zrobić to jak najszybciej, gdy tylko stanie się to ponownie możliwe?

Nie ma w tym nic niemożliwego. Wymagałoby to jedynie, aby 27 państw członkowskich nauczyło się, znacznie szybciej niż obecnie, mówić jednym głosem, jako jedna siła mająca tę samą wizję i cele. I to by wystarczyło, bo mamy takie same interesy i ambicje wobec Wielkiej Brytanii i Polski, Węgier i Turcji – także w odniesieniu do Rosji, Chin i Stanów Zjednoczonych – to ambicje wymagające, ale niezbędne.

Print Friendly, PDF & Email

English Français Deutsch Magyar