Przemysł francuski to przetrwa. Możliwe nawet, że niekonsekwencja Stanów Zjednoczonych i ich sposób traktowania sojuszników przysporzą mu nowych klientów, ale tym, co jest dziś niszczone, naprawdę, poważnie, poważnie, jest solidarność wielkich demokracji, ponieważ dla Europejczyków, dla wszystkich Europejczyków, a nie tylko dla Francji, przesłanie jest jasne.

Prezydent Biden powiedział nam właśnie, że nie potrzebuje nas w zmaganiach z Chinami. Australia jest nam niezbędna, ponieważ jest, wraz z Indiami i Japonią, jednym z trzech regionalnych graczy, z którymi będziemy budować wspólny front przeciwko Pekinowi. Wielka Brytania zapewnia nam wsparcie potęgi militarnej, która już dawno zdecydowała się podążać za nami, nigdy nie kwestionując naszych decyzji. Co więcej, wraz z tymi dwoma krajami tworzymy trio anglosaskie, natomiast wy, Europejczycy, z waszymi dwudziestoma siedmioma tożsamościami, dwudziestoma siedmioma priorytetami i armią jednego kraju, Francji, która nigdy nie uznała naszego prymatu, jesteście niczym innym, jak tylko niepotrzebnym kłopotem, całkiem bezużytecznym bólem głowy, bez którego możemy się obejść.

Oczywiście ani prezydent Biden, ani jego sekretarz stanu nie użyli tych słów, ale doskonale widać je w tej decyzji Stanów Zjednoczonych, które w obliczu konfliktu z Chinami wybierają na swojego jedynego partnera ze starego świata jedyny kraj, który opowiedział się za wyjściem z Unii Europejskiej.

Tak, to jest to, co Stany Zjednoczone właśnie nam powiedziały: „nie potrzebujemy was”, a najgorsze nie jest ani to, w jak kiepski sposób zrobiły to Unii, ani niebywały bezwstyd, z jakim mimochodem wyrugowały francuski przemysł dla swojej korzyści. Przecież nie może być innego powodu, tylko racja stanu, imperatyw zmiatający wszelkie inne względy, ale niestety nie ma tu nic innego, jak zerowy stopień inteligencji politycznej i niepokojąca ślepota strategiczna, której jedynym beneficjentem jest prezydent Xi Jin Ping, ponieważ…

Co należy zrobić w obliczu tak potężnej dyktatury, której siła militarna rośnie z dnia na dzień, w obliczu tego najludniejszego kraju świata, który jest na najlepszej drodze do stania się największą gospodarką świata, w obliczu reżimu, który wykorzystał zaawansowaną technologię do masowej inwigilacji i zagraża Tajwanowi, po tym jak zdławił Hong Kong i uwięził milion Ujgurów?

Odpowiedź jest oczywista, a w lepszych czasach udzielił jej sam prezydent Biden, mówiąc, że chce odnowić i wzmocnić sojusz demokracji. W obliczu tej dyktatury ugruntowanej przez swój nacjonalizm i dążącej do historycznej zemsty na Zachodzie, dwie największe demokracje, Stany Zjednoczone i Unia Europejska, muszą przeciwstawić się poprzez swoją jedność i ochronę swoich rynków.

Europejczycy zrozumieli to tak dobrze, że wiele miesięcy temu pracowali nad określeniem wspólnej polityki dla regionu Indo-Pacyfiku. Robili to z tym większą determinacją, że sankcje zastosowane przez Pekin wobec głównych grup politycznych w Parlamencie Europejskim i całej jego podkomisji ds. praw człowieka przyspieszyły uświadomienie 27 państw i zwarcie ich szeregów.

Dla Parlamentu nie ma już mowy o ratyfikacji umowy inwestycyjnej, którą Berlin pospiesznie podpisał w grudniu ubiegłego roku z Chinami. Członkowie CDU-CSU, którzy tak długo byli orędownikami obrony niemieckiego eksportu do Chin, sami nie chcą już niczego podpisywać z chińskim reżimem i posunęli się tak daleko, że przyłączyli się do frontu europejskiej prawicy, Zielonych, socjaldemokratów i centrystów z Renew Europe przeciwko aroganckiej brutalności Xi.

Sojusz demokracji powstawał w Brukseli, ale to w przeddzień publikacji raportu unijnego na temat Indo-Pacyfiku Stany Zjednoczone odwróciły się od Europejczyków, a w dzień po tym, jak przewodniczący Komisji ogłosił, że Unia chce zbudować europejski filar Sojuszu Atlantyckiego, Amerykanie ogłosili, że sojusz największych demokracji to teraz Australia, Wielka Brytania, USA (Aukus).

Dla wszystkich tych, a ja jestem jednym z nich, którzy naciskali na Parlament i Unię, aby wyzbyć się naiwnego optymizmu w kwestii stosunków handlowych z Chinami i wspólnie ze Stanami Zjednoczonymi przeciwstawić się dyktaturze, która chce uczynić ten wiek wiekiem chińskim, ta pigułka jest gorzka.

Cała praca musi zostać podjęta na nowo, ponieważ pokusa neutralności nieuchronnie odrodzi się w Europie, ponieważ antyamerykanizm, pacyfizm i krótkoterminowe interesy potężnych eksporterów zbiegną się w odmowie opowiedzenia się po stronie Stanów Zjednoczonych i Chin. Już teraz słyszę, że ta walka nie dotyczy Europy. Już słyszymy, że powinniśmy przestać podnosić głosy przeciwko panu Xi i zamiast tego podjąć z nim dialog. W powietrzu unosi się niczym debata demokracji, ponieważ Aukus właśnie wbił ostatni gwóźdź do trumny zaufania między sojusznikami, już bardzo nadwerężonego przez milczenie George’a Busha w obliczu rosyjskiej inwazji na Gruzję, syryjskie zaniechanie Baracka Obamy i kwestionowanie amerykańskiego parasola obronnego przez Donalda Trumpa.

Uważajcie! Wszystko poszło nie tak między dwoma stronami Atlantyku. Uważajcie! Wielkie demokracje rozchodzą się, ta rozbieżność zagraża ich sojuszowi militarnemu jak nigdy dotąd, a mentalny nieład staje się tak wielki, że w końcu mylimy całkowitą niedoskonałość amerykańskiej demokracji z całkowitą doskonałością chińskiej dyktatury.

Uważajcie! Prezydent Xi ma teraz wszelkie powody, by tańczyć z radości, a zatem prezydent Biden powinien jak najszybciej naprawić swój błąd, uroczyście oświadczając, że demokracja potrzebuje europejskiej potęgi, która, aby być na równi z dyktaturami, musi zaistnieć, że Stany Zjednoczone popierają dążenie Unii do strategicznej autonomii i że są gotowe odbudować Sojusz Atlantycki tak, by opierał się na dwóch filarach – amerykańskim i europejskim.

Print Friendly, PDF & Email

English Français Deutsch Magyar