Kanadyjczycy szukają sojuszników, rzecz jasna przeciwko Trumpowi. Europejczycy też i właśnie dlatego przedstawiciele Unii Europejskiej, Kanady i Zjednoczonego Królestwa spotkali się w ubiegły piątek w Toronto, żeby położyć podwaliny pod międzynarodowy ruch obrony demokracji.
Gremium, zgromadzone pod egidą Międzynarodówki Liberalnej, stanowili wszelkiej maści centryści, niezależni i członkowie Europejskiej Partii Demokratycznej, czyli ludzie, którzy rzadko podnoszą głos. Tym razem stwierdzili jednak, że demokracja jest „under attack” i że nie czas teraz na „appeasement” z Białym Domem. Nie, mówili, w żadnym wypadku nie należy próbować udobruchać Trumpa, trzeba za to stworzyć układ sił, który zmusiłby go do odwrotu. Tylko jak?
Pierwszy pomysł, o którym pisałem tu już trzy tygodnie temu: sprawić, żeby człowiek, który chełpi się samymi sukcesami, zdał sobie sprawę, że teraz, kiedy Xi Jinping zmusiły go do ustąpienia w sprawie ceł, nie poradzi sobie bez sprzymierzeńców. Europejczycy zaś będą w stanie mu pomóc, jeśli przestanie traktować ich jako wrogów i nie będzie wchodził w konszachty z Władimirem Putinem za plecami Ukraińców.
Drugi pomysł: bezzwłocznie stworzyć koalicję demokracji oddanych idei państwa prawa, „Przymierze Demokratyczne”, które podniosłoby rangę Unii Europejskiej w oczach Waszyngtonu. Szlak przetarły już trzydzieści trzy państwa, które z inicjatywy Francji i Wielkiej Brytanii zjednoczyły się jako Coalition of the Willing, żeby wspierać porzuconą przez Stany Zjednoczone Ukrainę. Istnieje zatem zalążek tej koalicji. Należy ją wzmocnić, poszerzyć i utrwalić, włączając do niej kraje Afryki i Ameryki Łacińskiej.
Trzeci pomysł: jak najszybciej powrócić do powojennego konsensusu demokratycznego, który łączył obronę demokracji z postępem społecznym. Najważniejszym bowiem czynnikiem, który przyczynił się do triumfu trumpizmu, była obietnica obniżenia cen oraz walki z ubóstwem i brakiem zabezpieczeń socjalnych. Trump wygrał, mówiono w Toronto, bo przedstawiał się jako obrońca tych, których upadek państwa opiekuńczego zostawił w tyle, a których dziś rozczarował. Demokraci muszą więc od nowa stworzyć umowę społeczną, sprzeciwiając się między innymi niepewności zatrudnienia, czyli pladze, która dotyka młode pokolenia po obu stronach Atlantyku
Czwarty pomysł, wysunięty przez jednego z głównych kanadyjskich polityków: „Uczynić z Europy nową przywódczynię wolnego świata”.
Deklaracja ta była równie wstrząsająca, jak odmowa ustępstw wobec Trumpa, ale żaden Kanadyjczyk nawet nie mrugnął. Europejczycy nie mogli uwierzyć własnym uszom, tymczasem ich gospodarzom wydawało się to oczywiste, „no bo jeśli nie Europa, to kto?”. Gdy Europejczycy zaczęli rozprawiać o tym, że brakuje im instytucji, żeby Europa mogła stać się podmiotem na arenie międzynarodowej, tłumaczyli, jak trudno zmienić traktaty i twierdzili, że europejska solidarność nie przetrwa zwycięstwa Zjednoczenia Narodowego we Francji i AfD w Niemczech, dało się wyczuć, że te wszystkie wątpliwości Kanadyjczyków irytują. Mają bowiem wobec Europy wysokie oczekiwania i są przekonani, że rozwiązania znajdzie ona w działaniu.
„Ruszcie się” – mówiły ich spojrzenia, a „dialog wolności” zakończył się piątym pomysłem: centryści i socjaliści muszą się zbliżyć, aby ich sojusz mógł przeciwstawić się sojuszowi skrajnej prawicy, tak jak kiedyś przyczynił się do obalenia komunizmu. Podczas gdy w Waszyngtonie impet, trumpizm tworzy na siebie odtrutkę.
Zdjęcie: SumOfUs


