Dla Ukrainy, Zachodu i demokracji zwycięstwo jest bliskie. Niezależnie od tego, co zrobi lub czego nie zrobi Putin, nie może on już wygrać tej wojny, ponieważ jego wojska są zdemoralizowane i wycofują się na wszystkich frontach, jego zasoby się kurczą, jego „częściowa mobilizacja” otworzyła kryzys polityczny, jego sojusznicy stają się ostrożni, Azja Środkowa emancypuje się w wyniku impasu, w który pogrążył Rosję, a jego wewnętrzny krąg publicznie się rozpada.

W Moskwie rozpoczął się koniec panowania, ale aby ograniczyć cierpienia, chaos i niebezpieczeństwa, które niesie ze sobą jak najszybsze odwrócenie karty i ostateczne zamilknięcie broni, musimy przyspieszyć pokonanie tego przypartego do muru dyktatora, a jednocześnie zaoferować Rosji przyszłość opartą na pokoju i współpracy.

Z jednej strony trzeba szybciej dostarczyć Ukrainie więcej broni, a z drugiej – położyć fundamenty pod okres powojenny, bo gdy już zwycięstwo zostanie przypieczętowane, Ukraina i jej zachodni sojusznicy, demokracje, będą miały wybór. Mogą albo powtórzyć błąd Traktatu Wersalskiego, albo przypomnieć sobie sukces pomocnej dłoni wyciągniętej do Niemiec w 1947 roku. Mogą albo ukarać Rosję, tak jak ukarały Niemcy w 1918 roku, albo włączyć ją do wspólnego frontu demokracji, tak jak udało się to zrobić z Bonn.

W jednym przypadku demokracje zasiały ziarno niechęci i w ten sposób przyczyniły się do powstania nazizmu, a następnie drugiej wojny światowej. W drugim przypadku pozwoliły na konsolidację demokracji tak silnej i dostatniej, że strona wolnościowa została wzmocniona, a Niemcy Wschodnie skończyły żywot obalając mur.

Pomiędzy ślepotą a inteligencją, pomiędzy zemstą a pojednaniem, nie trzeba mówić, że Ukraina i jej sojusznicy będą skłaniać się ku właściwemu wyborowi, ale umysły obu stron muszą być na to przygotowane. Ponieważ zbliża się ich zwycięstwo, to właśnie teraz demokracje muszą położyć fundamenty pod okres powojenny, mówiąc Rosjanom siedem istotnych rzeczy.

Pierwsza to taka, że będą musieli zapłacić Ukrainie reparacje wojenne za życie każdego utraconego syna i każde zniszczone mienie, bo na to pozwolą im ich zasoby naturalne.

Druga jest taka, że uważamy ich za Europejczyków, bo są nimi z racji swojej geografii, a jeszcze bardziej z racji swojej kultury, literatury, historii i wielowiekowej przynależności do europejskiej wspólnoty narodów.

Po trzecie, żaden z krajów zachodnich nie zajmuje ani nie zamierza anektować ani jednego centymetra kwadratowego rosyjskiego terytorium, a jeśli Sojusz Atlantycki rozszerzył się na wschód, to dlatego, że byli wasale imperium chcieli jego ochrony przed Rosją, która nigdy nie zrobiła nic, by ich uspokoić.

Po czwarte, rosyjskie powinowactwo z wyboru to Europa, a nie Chiny. Wasalizacja Rosji przez Chiny byłaby równie szkodliwa dla Rosjan, jak dla Unii Europejskiej, i że wszystko zmusza nas do tego, by nie pozwolić Pekinowi na podział naszego wspólnego kontynentu.

Po piąte, im dłużej będzie trwała agresja na Ukrainę, tym bardziej Federacja Rosyjska będzie narażona na ryzyko rozpadu, w czym Unia Europejska nie miałaby większego interesu niż Rosjanie, zważywszy, że powstanie mafijnych lub teokratycznych mikropaństw na Kaukazie i ustanowienie chińskiego protektoratu nad Syberią byłoby szkodliwe dla całego naszego kontynentu.

Po szóste, że nasze gospodarki, zasoby i możliwości są komplementarne, ale że będziemy współpracować tylko na zasadzie pełnego uznania granic międzynarodowych; poszanowania suwerenności narodów; swobody sojuszy politycznych i wojskowych; gwarancji bezpieczeństwa, które są tak samo potrzebne rozszerzonej Unii, jak i Federacji Rosyjskiej.

Siódmą rzeczą, którą należy powiedzieć Rosjanom na dzień dzisiejszy, jest to, że wiemy, iż mają oni nałożony kaganiec represji, ale naturalnie pragną żyć w pokoju z sąsiadami i są przywiązani do wolności, ponieważ żaden naród nie woli wojny od pokoju i samowoli władzy od bezpieczeństwa prawa.

Dla naszego kontynentu jest to siedem filarów rozsądku, ale nie łudźmy się. Tak jak pierwsze sześć przesłań o wspólnej kulturze, wspólnych interesach i o tym, że nie możemy pozwolić, aby Chiny nas podzieliły, będzie stosunkowo łatwo przekazać, tak siódmego już nie.

Nie będzie go łatwiej przekazać w Polsce i krajach bałtyckich niż w Ukrainie, ponieważ wspomnienia o Imperium i ZSRR są tam oczywiście żywe, nadużycia popełniane dziś przez armię rosyjską okrutnie je ożywiają, a Europa Środkowa podejrzewa, że Europa Zachodnia zawsze chciała się dogadać z Rosją jej kosztem.

W sercu Europy istnieje obecnie silna pokusa, aby odbudować mur na granicach Rosji w nadziei na zamknięcie drzwi do tego, co może być tylko złym imperium, skazanym na pozostanie takim. To jest praca Putina. Nie zadowalając się rozbiciem wszelkiej opozycji w Rosji i sprowadzeniem śmierci i zniszczenia na Ukrainę, sprawił on, że wszyscy zapomnieli, że w 1990 roku nikt w Rosji nie chciał sprzeciwić się rozpadowi imperium siłą, że to Rosjanin, Michaił Gorbaczow, wpuścił wiatr wolności do ZSRR, i że w obliczu możliwości zmian Rosjanie przyspieszyli je, a nie odepchnęli.

Dziś nikt nie przypomina bardziej młodych Europejczyków niż młodzi Rosjanie. Młodzież tego kraju wcale nie przepada za wojnami i wcale nie kocha dyktatury. To z nimi będziemy mogli zbudować trwały pokój w Europie, ale żeby to zrobić, to bez sekundy zwłoki musimy pomyśleć o okresie powojennym.

Print Friendly, PDF & Email

English Français Deutsch Magyar