France is back
Dwie rzeczy mnie zafrapowały w Brukseli i Strasburgu. Pierwsza to amerykanizacja europejskiej sceny politycznej, a druga – to nagły przełom we francuskim myśleniu o Europie.
Jeszcze niedawno Francja była wyśmiewana przez niemal wszystkich swoich partnerów. „Wielki naród”, jak ironicznie mówili Niemcy, a francuskie wezwania do utworzenia europejskiego system obronnego były postrzegane jako obsesyjny antyamerykanizm. Francuskie wezwania do stworzenia mocarstwa europejskiego, ambicja uczynienia z Unii aktora międzynarodowego o wadze równej wadze Stanów Zjednoczonych, były wyśmiewane jako wyraz megalomańskiej nostalgii kraju, który utracił swe dawne wpływy. Jeśli chodzi o propozycję wspólnej polityki przemysłowej zgłaszaną przez prezydenta Republiki, była ona uważana za dowód jego kolbertyzmu.